Nie będę rozwodzić się nad tym, jak kocham być mamą, ani też narzekać, jak bywa mi ciężko. Doświadczyłam już i jednego i drugiego, jak każda, każda matka. Jestem z tych, dla których macierzyństwo stało się życiową misją, tak ważną, że wszystko inne zeszło na dalszy plan. Ale moja potrzeba tworzenia i samorealizacji wreszcie się przez to przebija, a moja twórczość kiełkuje. W końcu wiosna 🙂 A ponieważ Tymek chodzi już do żłobka, ja wreszcie mam czas na to, bo realizować swoją silną potrzebę tworzenia, grania i śpiewania, ale także dzielenia się swoimi odkryciami w kwestiach dla mnie ważnych – stąd blog 🙂 I myślę sobie, że te moje wszystkie rozterki to i tak nic, patrząc na rollercoster, jakiego doświadczają 2-latki, średnio co godzinę przeżywające frustrację z byle powodu.

Mam kilka złotych myśli, które mnie ratują w najtrudniejszych chwilach tzw. buntu dwulatka. Myślę sobie, że może któraś z nich Tobie też pomoże, jeśli jesteś na tym etapie relacji rodzic-dziecko co ja i też czasem potrzebujesz takiej złotej myśli 🙂

Oto one:

  1. Dziecko nigdy nie chce zrobić Ci na złość. Nie jest potworkiem, który tylko planuje, jak Cię zdenerwować. To, że wielokrotnie testuje swoje możliwości i granice w obrębie których się poruszacie, to rzecz normalna. Staraj się rozumieć Twoje dziecko i tłumaczyć wszystko w sposób prosty i konkretny, ale bez krytyki wobec dziecka.
  2. Gdy dziecko krzyczy, to dlatego, że krzyk jest dla niego naturalnym i instynktownym sposobem rozładowania emocji i protestowania przeciwko temu, wobec czego czuje niezgodę. Tak samo jest ze łzami. Są one potrzebne nam wszystkim do oczyszczania się z silnych emocji. Nie kneblujmy dzieciom ust. Niech mają możliwość wyrażenia tego co czują, tak jak potrafią. Naszym zadaniem jest pilnowanie, by nie przerodziła się w przemoc wobec nikogo, włącznie z nimi samymi. Nazywanie emocji i zaoferowanie swoich ramion, by ukoić ból w zadziwiająco dużej ilości takich sytuacji jest już wystarczającą pomocą, by dziecko samo sobie z tym poradziło. U nas to działa w 90% przypadków. Nawet, gdy ja jestem powodem wściekłości Tymka, on wpada ufnie w moje ramiona, a moja obecność i gotowość, by dać mu swoje wsparcie, pomagają mu radzić sobie z frustracją, jakiej doświadcza. Uwielbiam to, odkąd odkryłam moc przytulania w trudnych chwilach 🙂
  3. Dla małego dziecka rodzice są niczym Bogowie. Ono nie rozumie, że Ty czegoś nie ogarniasz, że nie wiesz o co mu chodzi, co go wkurza, albo na czym mu tak bardzo zależy. Psychologowie potwierdzają, że aby Cię zadowolić, z czasem dziecko będzie w stanie zrezygnować z własnej woli. Ale czy Ty chcesz wychować pozamykanego „człowieka zadowalacza”, czy świadomego własnych emocji i potrzeb człowieka, który będzie odważnie sięgał po to, czego chce, jednocześnie respektując potrzeby i granice innych ludzi? Próba wyobrażenia sobie co czuje i może myśleć ten mały człowiek, bardzo mi pomaga w wielu momentach zrozumieć go i pozbyć się własnej frustracji.
  4. Dziecko potrzebuje samostanowienia o sobie i posiadania własności. Nie można go zmuszać do tego, by oddawało w piaskownicy każdą swoją zabawkę. Niech dzieli się częścią z nich z innymi, niech pożycza od innych, ale jeśli potrzebuje (a z mojego doświadczenia wynika, że 100% maluchów chce mieć coś dla siebie i tylko dla siebie), to uszanujmy jego własność i prawo do niedzielenia się tym czymś z innymi ludźmi. Mały człowiek, to też człowiek… Czemu nie zmuszamy innych, żeby nam dawali wszystko co mają? Bo szanujemy ich własność i prawo decydowania o swoich rzeczach.
  5. To samo tyczy się buziaków dla cioć i  piąteczek dla wujków. Nigdy nic na siłę! I bez matkowania – Zuzia jest nieśmiała, a Wojtuś się wstydzi. Bo wmówimy im to, że tacy są i wówczas właśnie tacy się staną… Metki, jakie się do nas przyczepiają, obligują nas do konkretnych ról. Widzę, że nieświadomie, bardzo często rodzice i dziadkowie przydzielają dzieciom takie etykietki. Czas zerwać z tym starym, niemądrym szufladkowaniem.
  6. Zabawą i dowcipem można osiągnąć dużo więcej niż straszeniem, krzykiem i karami. W naszym domu kary nie istnieją. Jestem przekonana, że jedyny ślad jaki po nich pozostaje, to poczucie krzywdy i poniżenia oraz niezrozumienia przez najbliższych ludzi na świecie, a co za tym idzie – poczucia winy. Konkrety? Np. po zabawie sprzątamy. Worek na drewniane klocki uwielbia zielone, a nienawidzi żółtych. Zgadnijcie, którymi Tymon najchętniej go karmi 🙂 W efekcie jest pierwszym dzieckiem w swojej grupie żłobkowej, które sprząta zabawki po zabawie. Jest to naturane i nie chwalę go za to specjalnie. Mówię – to się nazywa dbanie o porządek i odpowiedzialność za swoje zabawki. Gdy Tymon broi, mówię mu, że nie podoba mi się coś co zrobił (konkretnie to nazywam) i tłumaczę jaki jest tego powód lub jakie mogą być konsekwencje takiego zachowania. Mówię, że to mnie denerwuje i nie chcę, by tak robił.
  7. Nie obwiniamy i nie krytykujemy dziecka, ale wzmacniamy jego dobre zachowania. Gdy wyleje kok (czyt. sok) i widzę, że jest przejęty tym, że jest mokro, mówię – Widzę, że wylał Ci się sok. A tak długo udawało Ci się nie wylać ani kropli. Teraz trzeba to posprzątać i znów będzie czysto. I wycieramy razem. Oczywiście, jesteśmy ludźmi i bywamy impulsywni, a głupoty wyrywają się z ust. Ale w naszej relacji najważniejsza pozostaje szczerość i autentyczność. Gdy się wkurzę, mówię o tym. Nie jestem zawsze super mamą. I uczę się dawać sobie do tego prawo. Uczę się i staram się. Za to się doceniam. Nawet gdy dam ciała jako mama i czuję to, to po chwili wracam do tematu i mówię Tymkowi, że żałuję, że na niego krzyknęłąm. Tłumaczę jaki był powód mojej frustracji i przepraszam, gdy wiem, że powinnam. Co najlepsze? Wybaczamy sobie i zawsze kochamy się najbardziej na świecie. On o tym wie.
  8. Nie powielam schematów poprzednich pokoleń. Nie mówię „brzydki chłopczyk” i „nie wolno”. Naprawdę! Już nawet do psa nie mówię w ten sposób 😉 Tak wałkowałam temat w swojej głowie odkąd przeczytałam moją biblię Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły Adele Faber i Eleine Mazlish i odkąd uświadomiłam sobie, jakie to ważne. Teraz czytam Jospera Juula Agresja – nowe tabu, która po książce Twoja kompetentna rodzina też do mnie bardzo przemawia, utwierdzając mnie w przekonaniu, że miłość, szacunek i zrozumienie są lepsze niż wszelkie próby rządzenia dzieckiem i tresowania go. Bardzo polecam te książki wszystkim rodzicom małych dzieci 🙂

 

Bardzo się cieszę, że coraz więcej rodziców jest świadomymi rodzicami, którzy chcą się doskonalić w tej pięknej, ale ogromnie wymagającej sztuce. Rodzicielstwo bliskości, bo tak ładnie nazywa się nurt, którym płynę, ponieważ tak mi podpowiada intuicja, to nie to samo co bezstresowe wychowanie, mylone często z brakiem zaangażowania w wychowywanie dzieci. Wierzę całą sobą, że możliwe jest wychowywanie dzieci z szacunkiem i rozsądkiem, a nade wszystko tłumacząc zamiast karać i akceptując, zamiast krytykować. A skoro intuicja i nauka spotykają się ze sobą, potwierdzając swą wzajemną słuszność, to jest idealnie 🙂

 

Ps. To nie jest tekst naukowy. Piszę subiektywnie, dzieląc się własnymi doświadczeniami i bazując na wiedzy zdobytej m.in. z publikacji wymienionych w powyższym tekście.